Ostatnie chwile zimy. Warszawiacy postanowili korzystać z resztek śniegu na górce. Całkiem sporo narciarzy i snowboardzistów.
Wczoraj już nie zjeżdżałam, a byłam bardziej w roli obserwatora. A wiele ciekawych rzeczy można było zobaczyć, i wiele interesujących rozmów usłyszeć.
To dziwne, kiedy słyszy się marudzenie dziecka i namowy rodzica, który za wszelką cenę chce, aby jego pociecha robiła coś, na co ten mały człowiek nie ma ochoty. Tak było właśnie w przypadku rodziców, którzy wręcz zmuszali dzieci do nałożenia nart i pójścia na stok. Tylko po co? Po co zmuszać dziecko do czegoś, co wcale nie sprawia mu frajdy, nie wywołuje uśmiechu na buzi, a jedynie zaspokaja ambicje rodziców? Nie widzę w tym sensu.
Dzisiejszy przepis z rodzicami i dziećmi jest jak najbardziej związany. To przepis mojej siostry, a zarazem mamy 9-latka.
Co najciekawsze, ciasto własnoręcznie potrafi zrobić ów 9-latek. I wiem, że nie był do tego zmuszany przez rodziców. Ten 9-latek po prostu lubi pomagać w kuchni.
Składniki:
- 3 marchewki,
- 2 szklanki mąki pszennej,
- 3/4 szklanki cukru,
- 4 jajka,
- 50 g rodzynek,
- 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia,
- 1/2 łyżeczki sody oczyszczonej,
- 1/2 szklanki oleju roślinnego,
- 1/2 łyżeczki cynamonu
Sposób przygotowania:
Jajka ubijamy z cukrem, do momentu aż podwoją objętość. Ciągle mieszając dodajemy olej, startą na wiórki marchewkę, mąkę wymieszaną z proszkiem do pieczenia, sodę i cynamon. Na koniec wrzucamy rodzynki.
Ciasto (wychodzi dość gęste) przekładamy do formy posmarowanej margaryną i wysypanej bułką tartą. Pieczemy ok. 50-60 minut w temperaturze 180 stopni C.
Smacznego : )